We wtorek o 6:30 zadzwonił budzik, przywitałam dzień gorączką i bólem głowy, kości, gardła. Mimo to wsiadłam w samochód i pojechałam na uczelnię, co było bardzo złym posunięciem z mojej strony, bo w drodze zalał mnie katar i czułam się jeszcze gorzej. Przed zajęciami zaczęłam dzwonić do przychodni lekarskiej, ale oczywiście po co odbierać telefon kiedy dzwoni pacjent? Poszłam na pierwsze zajęcia po czym wpakowałam się spowrotem do samochodu i wróciłam do domu. Po kolejnych próbach dzwonienia do przychodni udało mi się umówić na 14 do lekarza. Szanowna Pani Doktor stwierdziła grypę po czy zapisała mi środek przeciwbólowy (!) i kazała do końca tygodnia siedzieć w domu. Zatem siedzę i czytam "Cierpienia Młodego Wertera" w oryginale, tworzę biżuterię i odsypiam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz